Ostatnie życzenie
Blisko 200 prac Viktora Jerzego Jędrzejaka będzie można oglądać na wystawie przygotowywanej przez Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej. Artysta wybrał swoje prace do tej ekspozycji na chwilę przed niespodziewaną śmiercią, która nadeszła 28 stycznia. To szansa poznania dzieł charakterystycznych dla wszystkich okresów jego twórczości i obszarów artystycznych zainteresowań.
Viktor Jerzy Jędrzejak należy do najbardziej rozpoznawalnych malarzy związanych z Kaliszem, a jego prace zyskały uznanie na całym świecie. Laureat ponad dwudziestu ogólnopolskich konkursów malarskich był bohaterem ponad pięćdziesięciu wystaw indywidualnych prezentowanych m. in. w Nowym Jorku, Berlinie, Helsinkach, Warszawie czy Poznaniu, a także współautorem ponad stu ekspozycji zbiorowych i pokonkursowych, które można było oglądać w Japonii, Francji, Grecji czy Belgii. Jego obrazy odnaleźć można w wielu znaczących prywatnych galeriach, a barwną osobowość ich twórcy z czułością wspominają nie tylko wielbiciele jego talentu, ale także artyści, z którymi spotykał się na wielu malarskich plenerach.
Wystawa, która prezentowana będzie od 22 marca do 21 kwietnia, jest nagrodą, którą Viktor Jędrzejak otrzymał od dyrektor Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej, biorącej udział w pracach jury IV Kaliskiego Biennale Sztuki – A-Kumulacje 2023, organizowanego przez Galerię Sztuki im. Jana Tarasina. Artysta z końcem roku zaczął się do tej ekspozycji przygotowywać, więc w dużej mierze selekcja prac jest autorska. Viktor Jędrzejak sam przyznał na grudniowym spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Adma Asnyka, gdzie promował album podsumowujący ponad cztery dekady jego artystycznej działalności, że dokonując wyboru prac na wystawę w MOZK, przeszukując wszystkie zakamarki nie tylko pracowni, ale także domu, odnalazł wiele obrazów, o których istnieniu zapomniał. Skoro były zaskoczeniem dla jego twórcy, to można się domyślać, że dostarczą również wiele emocji i refleksji nawet bacznym obserwatorom twórczego procesu Jędrzejaka, którzy przyjdą, by zobaczyć "Ostatnie życzenie".
Na najnowszą wystawę, pierwszą pośmiertną, składają się obrazy pokazujące wszystkie obszary zainteresowań malarza, a jednocześnie prace, które powstały niedawno oraz te, które namalował kilkadziesiąt lat temu i z jakichś powodów zachował dla siebie. Znajdziemy tu zatem kolekcję, którą sam nazwał "Okna", bo od przypadkowo znalezionej starej okiennej ramy zaczęła się jego przygoda z malarskimi przedstawieniami "wpisanymi" w gotowe, nadszarpnięte zębem czasu, ramy okien. Ich kontynuacją stały się "Wyrzucone przedmioty", bo znakomitymi podobraziami stały się drzwiczki, poręcze łóżek, fragmenty framug drzwiowych czy po prostu deski, z których kształtu trudno się domyślić, jakiej większej całości były częścią. Do tej drewnianej bazy podchodził Jędrzejak w sposób niezwykle twórczy, czasami wręcz konceptualny. Czasami resztki farby olejnej stawały się chmurami, a innym razem – połacią śniegu. Czasami głębokie wyżłobienie traktował jako naturalny cień malowanego przedmiotu, a kiedy indziej do istniejącej plamy domalowywał kolejne, tworząc dom, gliniany garnek, ogrodzenie lub domowe zwierzę, najczęściej drób. Niezwykle trafnie, w przedmowie do jednej z wystaw, te obrazy Beata Majchrzak nazwała palimpsestami, odwołując się do dawnego rękopiśmiennego zwyczaju, kiedy to na przykład pergamin wykorzystywano ponownie, próbując usunąć – najczęściej niekonsekwentnie – wcześniejszy tekst i zapisać na nim całkowicie nową historię.
Viktor Jędrzejak sam żartował, że chyba zostanie "malarzem jednego obrazu", bo dość długo eksplorował tematy rustykalne, doprowadzając do perfekcji przedstawienia wiejskich zagród i wyposażenia chat, zwłaszcza glinianych naczyń. Może tak by się stało, gdyby nie miłość do podróży. Kochał wyjazdy bliskie i dalekie, uwielbiał poznawać inne kultury i – jak łatwo się domyślić – zachwycił się nowymi barwami i odmiennym światłem, inną architekturą, i jeszcze bardziej innym człowiekiem – jego wyrazem twarzy, sposobem poruszania się czy strojem. "Artyście potrzebne jest zdziwienie", mawiał. "Potrzebuje nowych zapachów, kolorów, smaków". Z grupą malarzy pod przewodnictwem Stanisława Głaza, krakowskiego jezuity, zwiedził m. in. Tybet, Indie, Meksyk, Izrael, Laos, Kambodżę. W "Malarskim dzienniku podróży" znalazły się również malarskie portrety różnych zakątków Europy i Polski, zwiedzanych indywidualnie bądź przy okazji plenerów.
Osobno należy spojrzeć na jego martwe natury, do których – wchodząc w dyskurs ze starymi mistrzami – chętnie i często powracał. W zasadzie nie lubił polskiego określenia tego gatunku, bliższe mu było angielskie "still life", akcentujące resztki życia w tym, co widzimy na obrazie.
I kiedy wszyscy przyzwyczaili się do tego, że Viktor Jędrzejak stara się w swej sztuce raczej dostrzegać i artystycznie rejestrować to, co wokół nas piękne, ale ulotne, ba: śmiertelne, to w ostatnich latach pokazał nam zupełnie inną twarz. Cykl miniatur pod wspólnym tytułem "Twórczość czasów zarazy", jak sam podkreślał, zrodziła się z pandemicznej izolacji, ale dodałbym do tego jeszcze jeden czynnik – ogromną złość na sytuację społeczno-polityczną w kraju i na świecie. Tak, Jędrzejak uczestniczył w protestach i spotkaniach, które broniły demokracji w naszym kraju i angażował się w pomoc Ukrainie maksymalnie, i osobiście, i jako prezydent Lions Club Calisia. Warto zauważyć, że malowane z pasją obrazy-bunty, obrazy-sprzeciwy, obrazy-krzyki, układające się w zapis lęków, niepokojów i przemyśleń artysty, zyskały mu spore grono nowych odbiorców. W ten sposób "malarz jednego obrazu" stał się "artystą wielu pokoleń".
Robert Kuciński